O starych przedmiotach mówi się że maja duszę, ale kiedyś żelazka naprawdę miały duszę rozgrzewało się taka duszę w piecu. Dusza miała dziurkę za która zahaczało się pogrzebacz i wkładało do żelazka i póki dusza nie wystygła można było prasować. Uwielbiam takie przedmioty, których trochę udało mi się uratować z babcinego stryszku. Poddasze było zaczarowanym miejscem gdzie jako dziecko uwielbiałam się bawić, pełno tam było takich przedmiotów już niepotrzebnych, które babci szkoda było wyrzucić gramofon, stare kamienne garnki, radia. Przez maleńkie okno nie docierało zbyt dużo światła, więc panował tam półmrok,słońce załamywało się na pajęczynach i kurzu, pachniało zbożem bo na stryszku przechowywane też było żyto, dawne czasy zatrzymane na niewielkiej przestrzeni. Biorę teraz te przedmioty do ręki odnawiam i widzę to moje zaczarowane miejsce.